Kairos a polityka | Filip Lipiński

Kairos to przełomowy moment w życiu człowieka. W chrześcijaństwie zazwyczaj utożsamiany jest z objawieniem Bożym, które zmienia ludzką percepcję oglądu rzeczywistości. Kairosu dostąpił św. Paweł, jadąc do Damaszku, kairosu dostąpił Marcin Luter, gdy zaczytywał się w Liście do Rzymian. Myślę, że każdy wierzący doznał takiego momentu w swoim życiu. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na nieco inne, niekoniecznie religijne spojrzenie na kairos. Wracam tutaj do jego pierwotnego, świeckiego znaczenia, obecnego przede wszystkim w greckiej kulturze i filozofii. Kairos jako przełom w myśleniu, niepowtarzalny moment, który należy wykorzystać. Myślę, że pojęcie kairosu można wiązać także z radykalnymi zmianami zachodzącymi w całych społeczeństwach lub doszukiwać się pewnych kairosów w ich historii.

Kairos dwudziestego wieku.

Moim zdaniem z kairosem mieliśmy do czynienia wielokrotnie w historii XX wieku. Dwie wojny światowe, zimna wojna, upadek komunizmu – te wszystkie wydarzenia były w pewien sposób przełomowe dla myślenia Europejczyków o otaczającej ich rzeczywistości. Chciałbym się jednak skupić na wydarzeniu, które w sposób szczególny wpłynęło na zmianę w Europie, mianowicie na II wojnie światowej.

II wojna światowa była drugim (po I wojnie światowej) produktem myślenia nacjonalistycznego, które wykształciło się jeszcze w XIX wieku. Myślenie o narodzie w kategoriach nadrzędnego dobra, nierzadko stojącego ponad samą religią, prowadziło do zrodzenia szowinizmów, do postrzegania innych narodów jako gorszych lub wrogich. Dominacja jednego z narodów nad innymi w obrębie jednego państwa owocowała marginalizacją społeczności, które do tego narodu nie należały (rzecz jasna w oczach ideologów). Często naród utożsamiano z konkretnymi wzorcami, zarówno kulturowymi, jak i religijnymi. Skutkowało to zepchnięciem religii do roli służalczej względem narodu. W przedwojennej Polsce polskość utożsamiana była z rzymskim katolicyzmem, mimo iż wielu znamienitych myślicieli, polityków i poetów była czy to ewangelikami, żydami, czy prawosławnymi. Żydzi byli wówczas w bardzo złym położeniu, w szczególności na prowincji, gdzie brak edukacji skutkował narastającymi uprzedzeniami. W dodatku od XIX wieku w rozumieniu narodu jako wspólnoty zaczęła dominować tendencja do utożsamiania narodu z konkretną etnicznością. Rodziły się także poglądy, według których tożsamość narodową można rozumieć w kategoriach biologicznych. Naród stawał się nie tyle wspólnotą etniczną, co wspólnotą krwi.

Wynik I wojny światowej i późniejsza chęć pognębienia Niemców przez Francję doprowadziła do tego, że nacjonalizm niemiecki narastał ze zdwojoną siłą. Poczucie porażki, dobicia, a przez to także chęć pokazania przez Ententę wyższości innych narodów nad Niemcami skutkowało kryzysem tożsamościowym Niemców. To wzmagało poczucie frustracji i chęć rewanżu. Do tego doszły także kryzysy finansowe w latach dwudziestych. Taka sytuacja stworzyła podwaliny dla hitlerowskiej dyktatury. Dyktatury, która w pewien sposób starała się dowartościować przegraną w pierwszowojennej zawierusze stronę, lecz która swój kulminacyjny punkt osiągnęła w zbrodniach II wojny światowej.

Nadmiar optymizmu

Ideologie totalne epatują optymizmem. Ich optymizm przejawia się w tworzeniu nowej rzeczywistości, tzn. takiej, która istnieje w zamysłach, która nie istnieje w otaczającym człowieka świecie, ale którą ideolodzy prezentują i przekonują, że będą do niej dążyć. Jest to w pewnym sensie tworzenie nowego typu religijności, nowej eschatologii, w której królestwem Bożym może stać się tysiącletnia Rzesza lub komunizm po wsze czasy. Optymizm towarzyszący dyktaturom jest o tyle niebezpieczny, że dotyka on w stopniu szczególnym zwykłych ludzi, którzy żyjąc dotąd często w poczuciu beznadziejności, zyskują ideę, z którą mogą się utożsamić i do realizacji której mogą dążyć. To kreuje fanatyzm, bezgraniczne oddanie konkretnemu poglądowi, bezrefleksyjne dążenie do celu i ślepą wiarę w to, że sam cel jest dobry. Tego typu optymizm istnieje i istniał w świecie zawsze, ludzie pokrzywdzeni czy to systemem ekonomicznym, czy rozgoryczeniem z powodu swojego życia, brakiem dowartościowania, czy przekonaniem o hańbiącej polityce rządu są w stanie w prosty sposób zidentyfikować się z ideą polityczną, która stworzy dla nich wizję idealnego społeczeństwa i pokaże tego, kto jest winny. W ten sposób celem może być tworzenie społeczeństwa pozbawionego, jak to było w przypadku hitlerowskim, Żydów, komunistów, pacyfistów, czy socjaldemokratów, w przypadku bolszewickim – kułaków, burżuazji, imperialistów, kapitalistów itd. Optymizm ideologii totalnej kończy się w momencie politycznej klęski. Gdy Berlin dogorywał w płomieniach, dla wielu zagorzałych nazistów był to koniec świata, koniec religii i śmierć wykreowanego przez Hitlera bożka.

Pokuta

Holocaust i hekatomba wywołana przez chore ideologie społeczne doprowadziła Europejczyków do refleksji nad postrzeganiem samych siebie. Ogrom ofiar takiego optymistycznego myślenia stał się kairosem w historii Europy, momentem, który stopniowo zmieniał perspektywę patrzenia mieszkańców Europy na samych siebie. Powojenne lata na Zachodzie to głównie działania mające na celu pojednanie najbardziej skłóconych ze sobą narodów europejskich, przede wszystkim Niemców i Francuzów. To także działania mające na celu zabezpieczenie praw mniejszości etnicznych i narodowych w obrębie państw europejskich.

II wojna światowa wpłynęła niewątpliwie na zastanowienie się nad kondycją człowieka, jego możliwości czy woli. Refleksja nad wyrządzonym ludzkości złem zdecydowanie wywarła wpływ na humanitaryzm rozwijający się w świecie zachodnim. Wartości takie jak pokój, tolerancja czy zrozumienie przestały być wyznacznikiem słabości, lecz stały się czymś szlachetnym, do czego należy dążyć. Myślę, że można to określić mianem pokuty całego świata zachodniego. Wojna ukazała, do czego prowadzi bezgraniczny optymizm i wiara we własne możliwości.

Lata powojenne to przede wszystkim stworzenie podwalin pod Unię Europejską, powstanie sojuszy wojskowych, wzajemna tolerancja czy utworzenie strefy Schengen. W powojennej Europie zwrócono uwagę na to, do czego prowadzi nacjonalizm i starano się nie powtarzać błędów międzywojnia. Radykalnie zmieniło się postrzeganie państwa. Nastąpiło odejście od jego narodowego charakteru na rzecz bardziej pluralistycznego, tolerancyjnego nie tylko względem już obecnych na starym kontynencie mniejszości, ale także wobec imigrantów. Dążono do stworzenia pojęcia narodu ponad etnicznością, narodu definiowanego nie jako wspólnota krwi, lecz jako wspólnota obywatelska. Wolność społeczeństwa zaczęto definiować poprzez wolność  poszczególnej jednostki, która w tym społeczeństwie uczestniczy. Kraje Europy Wschodniej i poszczególne republiki Związku Radzieckiego musiały jednak na ten przełom poczekać aż do końca lat osiemdziesiątych.

Czy potrzebny nam jest nowy kairos?

Mimo wszystko ostatnie lata pokazują, że potrzebny jest nam kolejny kairos. W państwach Unii Europejskiej coraz popularniejsze stają się ruchy polityczne, które w pewien sposób ukazują dawny sposób myślenia o narodzie. Również w Polsce rządząca partia coraz częściej podkreśla swoje narodowe przywiązania, a jej prezes stara się dzielić Polaków na lepszy i gorszy sort. Co gorsza, towarzyszy temu ogromny optymizm i bezrefleksyjna wiara w to, że robi się coś dobrego. Prezydent w swoich przemówieniach podejmuje nacjonalistyczne wątki i na każdym kroku, niezależnie od tego, czy wizytuje jarmark, czy kościół ewangelicki, podkreśla polskość danego miejsca, tym samym narażając się na śmieszność. Myślenie o narodzie jako wspólnocie etnicznej, która żyje w jednej kulturze, ma jedną historię i jedną religię, typowe jest także dla partii jawnie nacjonalistycznych, które w Polsce funkcjonują. Kwietniowe wydarzenia w Białymstoku i nabożeństwo z okazji rocznicy powstania ONR pokazują, że Kościół rzymskokatolicki także bierze w tym udział, chociaż oficjalnie umywa od tego ręce. Współczesny nacjonalizm i przesadny patriotyzm emanują bardzo optymistycznymi wizjami społecznymi. Problem polega na tym, że ten optymizm przymyka oczy na realne problemy i podsuwa niekoniecznie dobre rozwiązania, a wydaje mi się, że taka krótkowzroczność może prowadzić jedynie do kryzysu czy to ekonomicznego, czy społecznego. Cały problem z kairosem jest taki, że przychodzi on w najmniej spodziewanym momencie, a czasem jest nim sam kryzys. Czasem przychodzi on wtedy, gdy już tylko płacz nam pozostaje.

Filip Lipiński – urodzony w Bełchatowie, absolwent etnologii na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, student teologii ewangelickiej w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Pasjonuje się filozofią, historią, muzyką klasyczną. Lubi koty.


Opublikowano

w

przez

Tagi: